sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 3

27 XIII 2014r.

Jest godzina 13 a ja od dwóch godzin nie śpię. Impreza była udana, ale myślę, że to nie moje miejsce. Od zawsze wolałam cichą muzykę i jak jest mało ludzi.
Kiedy wreszcie postanowiłam wstać zadzwonił mój telefon. Mama.
-Cześć mamo.-powiedziałam przekładając telefon między ramieniem a uchem.
-Cześć kochanie! Nie uwierzysz co ci załatwiłam!-powiedziała podekscytowana.
-Nie wiem.-jak mama ma jakieś pomysły to zawsze z nich wychodzi jakiś problem czy kłopot.
-Załatwiłam ci sesje z takim zespołem znanym na całym świecie!-krzyknęła tak głośno, że telefon mi spadł.
-Co? Dlaczego to zrobiłaś?
-Nie cieszysz się?-spytała.
-Nie. Bo zawsze z ojcem robicie coś za mnie, pomagacie mi a ja tego nie chce. Chce sama osiągnąć coś. Raz w życiu cieszyć się czymś co sama zrobiłam, co sama dokonałam. A nie, że ktoś mi pomógł.-powiedziałam zła.
-No przepraszam bardzo, ale jak nie chcesz to odwołam to. Masz kilka dni na przemyślenie. Bilety ma Emma. Do Londynu bo chciałyście tam wyjechać więc macie. Dom załatwiony, wszystko załatwione. Adres sesji masz na mailu. Przemyśl to. Do zobaczenia kiedyś.-powiedziała i się rozłączyła. Super! Dlaczego ja mam takie życie!
Poszłam do walizki wyjmując ubrania, w których będę wracać do domu. Dzisiaj wylatujemy do Dublina, pakujemy się i wyjeżdżamy do Londynu.
Wzięłam swoje wszystkie rzeczy, zamknęłam pokój i poszłam Emmy.
-Hej! Gotowa?-spytałam wchodząc do jej pokoju.
-Tak. Możemy wychodzić.-wzięłyśmy wszystko i poszłyśmy się wyrejestrować. Taksówką pojechałyśmy na lotnisko i wsiadłyśmy do samolotu.

W Irlandii byłyśmy po 5 godzinach i od razu zaczęłyśmy się pakować. Rodziców nie było w domu więc nie ma żadnej niepotrzebnej kłótni z mamą. Spakowałam się i poszłam się jeszcze raz przebrać w coś cieplejszego bo w Londynie od zawsze jest zimniej. Ubrałam moje boyfriendy, zwykłą bluzkę, kardigan i do tego moje air forcy.
I byłam gotowa. Wzięłam wszystkie rzeczy i czekałam na tatę Emmy, który ma nas odwieźć.

(...)

Po godzinie wreszcie jesteśmy w naszym ukochanym Londynie! Marzenia się spełniają!
Właśnie jedziemy do naszego apartamentu, w którym mamy mieszkać przez następne lata.
Jestem strasznie zmęczona podróżą i w ogóle wszystkim dzisiaj. Brak snu.
Kiedy taksówkarz zaparkował przed budynkiem zatkało nas. Apartamentowiec miał chyba z 30 pięter. My mieszkałyśmy niestety na ostatnim.
Z dużą pomocą mężczyzn z obsługi hotelowej udało nam się dotrzeć windą do naszego mieszkania. Chłopak, który odprowadzał nas chyba próbował poderwać mnie.
-Tutaj jest trzecia sypialnia.-otworzył drzwi i mnie zamurowało. Super widok na miasto i na niebo.-Jest tu również garderoba i łazienka. Czy coś pani potrzeba jeszcze?-spytał lekko się uśmiechając.
-Nie dziękuję. Wszystko mam.-powiedziałam. Facet wyszedł a ja pobiegłam do pokoju Emmy, której było słychać piski i pewnie taniec szczęścia.


The best day in my life...





Przepraszam, że taki krótki ale nie miałam jakoś pomysłu. Ten rozdział w ogóle mi się nie podoba.
Przepraszam jeśli komuś on zniszczy komputer...